Psi kat na ławie oskarżonych. Pikieta przed sądem!

Dziś w sądzie rejonowym odbyła się druga rozprawa w sprawie zakatowanego w lipcu ubiegłego roku psa. Przedstawiciele fundacji Emir, oskarżyciela posiłkowego, na pół godziny przed wejściem na salę rozpraw urządzili cichą pikietę. Chcieli mocno podkreślić, że nie zgadzają się na okrucieństwo wobec zwierząt.
– Dzisiaj, tak samo jak poprzednio, oczekujemy, że zapadnie wyrok. Chcielibyśmy aby to był ten najwyższy wymiar kary, czyli 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności – mówi Joanna Jóźwik, przewodnicząca włocławskiego koła fundacji Emir.
Oskarżony po raz kolejny nie chciał pokazać twarzy, dopiero w trakcie rozprawy, chcąc zadać pytanie jednemu ze świadków pozbył się szalika. Łącznie zeznawało dziś ponad 10 świadków. W tym dwoje młodych ludzi, którzy odnaleźli psa. Wszyscy podkreślali, że zwierzę było zagłodzone, zaniedbane a także zapchlone.
Na sali obecnych było wiele osób, wśród nich pozostali wolontariusze fundacji, którzy znali sprawę. Wszyscy liczyli na to, że dziś zapadnie wyrok. Jednak oskarżony po przesłuchaniu świadków poprosił jeszcze o przesłuchanie konkubiny właściciela psa, która mogłaby powiedzieć więcej o tym jak był on traktowany przed śmiercią; a także psychologa, który pomaga oskarżonemu wyjść z uzależnienia od narkotyków. Sędzia przychylił się do wniosku i wyznaczył kolejny termin rozprawy  Po wyjściu z sądu słychać było komentarze, że oskarżony chce udowodnić, że skatowanie psa było próbą ulitowania się nad jego marnym losem. Czy sąd uzna taką argumentację, czy jednak przychyli się do wniosku oskarżyciela? Okaże się najwcześniej w lutym.

                                                                                                   Laura Narocka